Tak czułam, że chodzi o ten ogrom wydatków, których nie da się odłożyć na potem. Jak już człowiek sądzi, że wszystko ma i spokojnie śle dziecko do szkoły, to on co tydzień przynosi rozpiskę co jeszcze trzeba dokupić. Na pierwszej wywiadowce organizacyjnej pani jeszcze sugeruje, że fajnie by było zrobić wycieczkę krajoznawczą, ino tylko 3 dni...
Wiesz co moja dawna koleżanka robiła? Nasze dzieci chodziły razem do jednej klasy. Brała ode mnie wszystkie książki i drukowała je w pracy za free. W sumie miała troje dzieci w wieku szkolnym. Mi było dużo łatwiej z jednym dzieckiem plus jakieś bony pieniężne każdego roku na podręczniki. Wszyscy pracownicy je dostawali.