Przyjaciółka jest fanką Pitbulla. Pojechała więc do Krakowa na jego koncert.
- Zaskoczyło mnie, jak dużo było nastolatków. Myślałam, że to artysta mojego pokolenia. Byłam pewna, że wśród publiczności zobaczę głównie 30-latków - zdawała mi relację z koncertu w krakowskiej Tauron Arenie.
- Pitbull też chyba się spodziewał starszej widowni. Łyknął sobie na scenie wódki, mówiąc do fanów "na zdrowie". To nie jest dobry przekaz dla młodych, którzy odchodzą do alkoholu i prędzej sięgną po zioło. Albo kokainę" - dodała.
Palenie marihuany sympatyczniejsze od picia alkoholu
W USA zastępowanie alkoholu ziołem to już trend (w wielu stanach rekreacyjne spożycie marihuany jest legalne). Jedną z alternatyw są bezalkoholowe drinki z dodatkiem marihuany.
Według szacunków WHO sprzed lat na całym świecie 200 mln ludzi choć raz skorzystało z marihuany. To liczba chyba już nieaktualna. W wielu krajach marihuana została zdekryminalizowana lub nawet zalegalizowana, jak w Niemczech. A tam, gdzie tak się stało, konsumentów przybyło. W Polsce, mimo tego, że jest nielegalna, liczba użytkowników prawdopodobnie również rośnie.
Dekryminalizację posiadania marihuany na własny użytek popiera w sondażach ponad 60 proc. z nas. Jej zapach można już wyczuć koło barów, na plaży czy na ulicy.
- Kiedyś postrzegałam trawę jako zakazany owoc i coś wyjątkowego. Teraz, jak mnie pytasz o palenie, to jakbyś mnie pytała o picie piwa. Już nie ma, że to substancja bardzo nielegalna i bardzo niebezpieczna. Jedni idą do baru na piwo, inni piją herbatę i ściągają bucha. Uważam trawę za jedną z używek, taką sympatyczniejszą od alkoholu - zwierzała się dziennikarce "Wyborczej" Agnieszka, ponad 40-letnia redaktorka.
Trawa psuje serce
Po okresie demonizowania konopi indyjskich wiele społeczeństw wpadło w odwrotną narrację - upatrują w nich leku na całe zło, recepty na wszelkie bolączki i schorzenia nękające ludzkość.
Specjalistów to niepokoi. Bo badania coraz częściej pokazują, że ta używka - jak każda inna! - ma negatywne skutki. Według nowej metaanalizy opublikowanej w czasopiśmie "Heart" osoby sięgające po marihuanę są narażone na o 29 proc. wyższe ryzyko zawału serca i o 20 proc. wyższe ryzyko udaru mózgu.
- To jedna z największych dotychczasowych analiz dotyczących związku między marihuaną a chorobami serca. Wyraźnie pokazuje, że marihuana może przyczyniać się do chorób sercowo-naczyniowych - komentuje wyniki badania pediatra dr Lynn Silver, profesor kliniczna epidemiologii na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Francisco.
W nowym przeglądzie przeanalizowano wyniki 24 badań przeprowadzonych w Australii, Egipcie, Kanadzie, Francji, Szwecji i Stanach Zjednoczonych w latach 2016-23.
Metaanaliza objęła aż 200 mln osób, głównie w wieku od 19 do 59 lat.
W badaniach, które wzięto pod uwagę, naukowcy nie pytali respondentów o sposób zażywania marihuany. - Jednak na podstawie innych danych epidemiologicznych możemy założyć, że większość badanych ją paliła - mówi prof. Émilie Jouanjus, jedna z autorek metaanalizy, uczona z Uniwersytetu w Tuluzie we Francji.
Palenie tytoniu jest dobrze znaną przyczyną chorób serca. Zarówno dym, jak i substancje chemiczne zawarte w tytoniu uszkadzają naczynia krwionośne i zwiększają krzepliwość krwi.
Dym z konopi indyjskich zawiera te same toksyny i cząstki stałe, co dym tytoniowy.
Każde leczenie ma skutki uboczne
A wdychanie dymu to zawsze jest zły pomysł.
Inne badanie z maja tego roku pokazuje, że produkty spożywcze z marihuaną również mogą zwiększać ryzyko chorób serca.
Osoby, które spożywały jedzenie i napoje zawierające THC, miały oznaki wczesnej choroby sercowo-naczyniowej, podobne do palaczy tytoniu.
- Gdybym była 60-latkiem narażonym na choroby serca, trzy razy przemyślałabym sięgnięcie po marihuanę - mówi dr Lynn Silver. - A spotykam starsze osoby, które stosują zioło na ból lub sen. Niektóre z nich przeszły udar lub zawał serca i nie mają świadomości, że marihuana naraża ich na kolejne problemy.