Ulga na rynkach po zawieszeniu broni
Dzięki zawieszeniu broni między Izraelem a Iranem inwestorzy na całym świecie mogli, przynajmniej na chwilę, głęboko odetchnąć. Giełdowe indeksy zgodnie świeciły we wtorek na zielono, a ceny gazu i – szczególnie – ropy naftowej, mocno spadały. Chwilami ropa była nawet tańsza, niż przed wybuchem irańsko-izraelskiego konfliktu. Oczywiście w dłuższym terminie notowania surowców zależeć będą od tego, czy rozejm okaże się trwały. A że będzie o to niezwykle trudno, pokazały już pierwsze godziny po zawieszeniu walk, kiedy obydwie strony przerzucały się oskarżeniami o złamanie porozumienia.
Ale na razie ceny ropy spadają z hukiem. Czyli kierowcy powinni zacierać ręce, bo za chwilę będzie można tankować za pół darmo? Ano, niekoniecznie. Ten paradoks, polegający na tym, że ceny na stacjach rosną, chociaż notowania ropy spadają, wyjaśnia w swoim komentarzu Krzysztof Adam Kowalczyk. W największym skrócie problem kierowców sprowadza się do tego, że „ceny paliw mają bezwładność, ale tylko w jedną stronę: szybciej rosną, niż spadają”…
Cieszyć mogą się za to klienci linii lotniczych, którzy nie byli pewni, na ile wojna skomplikuje im dotarcie na wymarzone wakacje. Lotnisko w Dubaju już funkcjonuje względnie normalnie, chociaż w Katarze nadal są niewielkie opóźnienia. Z kolei Etihad Airways z Abu Zabi podały, że zakłócenia w rozkładzie lotów potrwają jeszcze przez kilka dni.
Optymistyczne informacje płynęły też z Hagi, gdzie odbywa się szczyt NATO. Sekretarz generalny sojuszu Mark Rutte przed jego otwarciem zapewniał, że „prezydent USA i najwyższe władze tego kraju są w pełni zaangażowane w NATO”. A sam szczyt skoncentrować się ma na uwzględnieniu apelu Donalda Trumpa o przeznaczenie 5 proc. PKB na obronność (wobec 2 proc. obecnie).